27.2.09

Bolo #8 - Bolo zostaje rycerzem Jedi

W części ósmej Bolo zostaje rycerzem Jedi.
(Wielka epicka historyja w 3 częściach - klik by powiększyć)






Autorzy: Tomasz Niewiadomski, Tomasz Stawiszyński

26.2.09

M. Ward nagrał swoją najstarszą płytę

Jak zatrzymać czas? Oto garść rad (za Poradnikiem Domowym, J. Szulc, A. Domańska, J. Futkowska):



Kuracje witaminowe.
Witaminą, która jest dla skóry najłagodniejsza, a jednocześnie skutecznie walczy z jej starzeniem, jest witamina E (tokoferol). Ma ona silne działanie przeciwutleniające, hamuje utratę wody z naskórka, chroni jego warstwę lipidową, poprawia ukrwienie skóry i przyczynia się do lepszego wykorzystania tlenu w komórkach. Dzięki temu skóra jest lepiej napięta, odżywiona, wzmocniona.

Botoks.
Jad kiełbasiany to jedna z najsilniejszych naturalnych trucizn, ale w niewielkich dawkach od lat jest stosowana w neurologii, dermatologii, medycynie estetycznej. W walce ze starzeniem się skóry toksyny botulinowej używa się do "wygładzania" zmarszczek mimicznych. Wstrzyknięta w okolicy zmarszczki blokuje przewodzenie impulsów nerwowych, które wywołują skurcze mięśni twarzy odpowiedzialnych za jej tworzenie się.

Wypełniacze zmarszczek.
Kwas hialuronowy to substancja naturalnie występująca w organizmie, nieuczulająca, obojętna dla zdrowia i dająca świetne efekty kosmetyczne. Obecnie stosowany kwas pochodzi ze specjalnych hodowli bakteryjnych i ma postać przezroczystego żelu. Efekty są naprawdę dobre.

Peelingi.
Nie chodzi tu oczywiście o zwykłe złuszczanie i mechaniczne oczyszczanie skóry gruboziarnistym kremem, tylko o peelingi chemiczne wykonywane silnie stężonymi substancjami nakładanymi ręcznie, ale także często z pomocą odpowiedniego sprzętu (np. mikrodermabrazja, ultradźwięki). Taki peeling to cała kuracja, która polega na złuszczeniu naskórka i pobudzeniu skóry do odnowy.

Fotoodmładzanie.
Naświetlanie intensywnym pulsującym światłem o niskiej gęstości energii rozgrzewa wierzchnie warstwy skóry. Dzięki temu skracają się i przebudowują włókna kolagenowe, skóra jest też pobudzana do produkcji nowych, staje się więc jędrniejsza, bardziej elastyczna.

Lifting.
Podczas zabiegu najpierw przecina się skórę wzdłuż linii włosów na skroniach, przed uchem i za uchem, potem oddziela się skórę twarzy oraz szyi od podłoża i naciąga konstrukcje podtrzymujące skórę. Ostatni etap to podciągnięcie skóry, usunięcie jej nadmiaru i zszycie. Lifting wygładza skórę szyi, policzków, skroni i okolic oczu.


W sposób bardziej poetycki próby zatrzymywania czasu podejmowali:

- artysta Mick Hucknall...




- i pieśniarka Katarzyna Kowalska.




A wszechstronnie uzdolniona Cher poszła nawet dalej, bo czas chciała cofnąć.




Jednak dopiero w lutym 2009 komuś udało się skutecznie. M. Ward na płycie Hold Time gra i śpiewa tak, jak robiło się to pół wieku temu - robi to w sposób wręcz dogmatyczny. Sięga do korzeni americany, nie przykładając jednak kalki i nie mażąc po niej ołówkiem kopiowym. Wszystkie kawałki na płycie brzmią tak, jakby od lat były ikonami amerykańskiej muzyki na kształt Born to Run czy Hotelu California. Najbardziej zaskakujące dla mnie w tej płycie jest bijące z niej ciepełko, przy którym podczas słuchania można się ogrzać. Te z pozoru zimne i smutne piosenki mają jakiś, no normalnie nie wiem, wewnętrzny żar, o!

Matt świetnie dobiera sobie towarzystwo. Na płytę zaprosił m.in. Lucindę Williams, Toma Hagermana z DeVotchKi oraz Zooey Deschanel (zaśpiewała cover Buddy'ego Holly'ego Rave On). Głupio trochę, że u nas nigdy nie było takich trubadurów. Ale cóż, każdy toczy swój głaz narzutowy...

24.2.09

Laura Marling, czyli sorka, nie umiem pływać

Lepiej późno, niż... wiadomo.

W osiemnaste urodziny panna Laura Beatrice Marling wydała swoją debiutancką płytę. Zanim to nastąpiło włóczyła się po ulicach, śpiewała po tokszołach - próbowała się jakoś przebić. Pomagał jej w tym nieco Charlie Fink (nie mylić!) - kolega ze wspólnego zespołu Noah and the Whale. I jakoś się udało. Nawet nominację do Mercury Music Prize dostała.

Z czym mamy do czynienia? Z folkiem, alternatywnym oczywiście, bo dziś prawie wszystko musi być alt. Z głosem brzmiącym dużo dojrzalej niż u przeciętnej nastolatki. Z tekstami z sensem.

Najchętniej wkleiłbym tu wszystko, co się do mnie przykleiło, ale jakaś selekcja w szanującym się lokalu musi być.

Niech najpierw poleci mój ulubiony My Manic and I




Teraz Night Terror




A na koniec cobyśta nie zasnęli (a, już śpicie) Cross Your Fingers...




Jeszcze raz: Pani nazywa się Laura Marling. Płyta ma tytuł Alas, I Cannot Swim, ukazała się rok temu i tyle czasu zajęło mi zabranie się za nią. Więc do tego odnosi się początek, że lepiej późno niż...

20.2.09

Bolo #7 - Bolo i legiony

W części siódmej wystąpią Bolo i legiony.
(klik by powiększyć)


Autor: Tomasz Niewiadomski

A za tydzień prawdziwy hit - potężna i kolorowa historia o tym, jak Bolo zostaje rycerzem Jedi. Już dziś zaprenumerujcie ten numer.

18.2.09

Juana Molina por radio

Ta wiadomość została wygenerowana automatycznie przy użyciu szablonu Koncert radiowy artysty, który w ubiegłym roku nagrał dobrą płytę. Por. to.

Top Ten Records 2008

Argentynka Juana Molina - autorka jednej z moich ulubionych płyt 2008 (który to już raz piszę to samo) wystąpiła przedwczoraj rano w Morning Becomes Eclectic - porannym programie stacji Kejsiardablju z Elej. Na setliście znalazły się (wszystko - poza utworem przedostatnim - z płyty Un Día):
01.Un día
02.Vive solo
03.Lo dejamos
04.Elena
05.Los hongos de Marosa

Koncert przetykany gadkami do odsłuchania poniżej, a do ściągnięcia na dajmie.




Dopisek ludzki.

Boski zestaw. Juanie (wokale, gitara akustyczna, keyboard) podczas koncertu towarzyszyli Gregor Hilbe (perkusja) i Martin Iannaccone (bas).

Juana w pigułce poniżej (materiał sprzed dwóch i pół roku niestety).

17.2.09

Seks z przygodami czy przygodny seks?

Trzecia płyta Asobi Seksu już jest. Dla tych, co myślą, że to jacyś japońscy heavy metalowcy, mam słowo wstępu. Zespół jest z Nowego Jorku, z wpływów japońskich wymienić należy wokalistkę - Yuki Chikudate oraz nazwę, którą rozkodowałem w tytule niniejszego wpisu, od ośmiu lat grają muzykę szufladkowaną głównie jako shoegaze. Choć obecnie pojęcie dream pop chyba lepiej określa ich spuściznę.

Na debiucie (Asobi Seksu 2004) grali tak:



Na drugiej płycie (Citrus 2006) tak:



No i jest trójeczka (Hush 2009). Mniej shoegazowa, mniej japońskojęzyczna, może też trochę mniej fajna od Cytrusa. Ale dla mnie jak na razie jest to najlepszy tegoroczny album. Seksiarze piszą melancholią zapłodnione piosenki, którym daleko jednak, mimo swej pozornej prostoty, do banału. (A teraz cofnij się jedno zdanie i przeczytaj, coś napisał). Otwierający płytę utwór Layers zaczyna się zimowymi dzwoneczkami, sennym śpiewem, no normalnie pawia by można puścić. Tymczasem nic z tego, bo wyważone to, nieprzesłodzone. I tak jest do końca. Z hajlajtów wymienić należy Familiar Light, który w zakresie gapienia się w buty jest szczytowym dziełem gatunku, singlowy Me & Mary, który zapodawałem już drzewiej w Widełotece oraz zamykający leguralną wersję płyty (bo pewnie będą jeszcze jakieś bonusowe wydania) eteryczny Blind Little Rain, który rozmywa obraz jak czwarta szklaneczka rumu (zdrowie!). Fragmentów posłuchać można sobie np. na Amie Street, a już tydzień koncert w Berlinie, więc postaram się przywieźć coś więcej niż tylko fragmenty. [APDEJT: Nic nie przywiozę, bo nie pojechałem. Siła wyższa.]

13.2.09

Bolo #6 - Bolo czeka na autobus

W części szóstej Bolo czeka na autobus.
(klik by powiększyć)


Autorzy: Tomasz Niewiadomski, Tomasz Stawiszyński

A za tydzień w związku z inauguracją rozgrywek Pucharu Ekstraklasy Bolo i legiony.

12.2.09

Widełoteka #4

1. Alessi's Ark - Over the Hill



Alessi's Ark, czyli projekt kolejnej młodej (18 l.) utalentowanej dziewczyny - Alessi Laurent-Marke. Wkrótce debiutancka płyta - Notes From the Treehouse. Takie sympatyczne pitu pitu plum plum plum.


2. Marissa Nadler - River of Dirt



Wideło zapowiada nową płytę tej amerykańskiej folkówy - Little Hells.


3. They Might Be Giants - Birdhouse in Your Soul (scyklu Perły przed lamus)



Kawałek alternatywnej historii amerykańskiej. Z roku 1990. Dawno nie słyszałem, ale ostatnio przypomniała mi ten numer EMTIWI TFU.

10.2.09

New girl in town - Kate Micucci

Jestem świeżo po obejrzeniu najświeższego odcinka Hożych doktorów (Scrubs). Seria 8 epizod 8 z gościnnym występem Kate Micucci.

Zdolna bestia. Gra (w sensie aktorka)...





...rysuje...



...gra (w sensie muzycznie).



Bardzo intrygująca osoba. Chyba rzuciła na mnie urok.
Na razie dostępna jest EPka z pięcioma kawałkami. Każdy fajny, więc nieźle się zapowiada ta pani.

6.2.09

Bolo #5 - Bolo spotyka krasnoludka

W odcinku piątym Bolo spotyka krasnoludka.
(klik by powiększyć)


Autorzy: Tomasz Niewiadomski, Tomasz Stawiszyński

Jeśli gdzieś już ten rysunek widzieliście, ale nie pamiętacie gdzie, to podpowiadam:
Jesteście zakapiorami, prawdopodobnie płci męskiej, pijecie dużo piwa i musicie w związku z tym często korzystać z pisuaru. W męskim kiblu w Regeneracji przez lata wisiała m.in. właśnie ta historyjka o Bolu.

A za tydzień Bolo będzie czekać na autobus.

W tym roku polecam - Jack Peñate

Uwaga, to może być marketing wirusowy. Zaczął Maciek, ja się tylko dołączam do łańcuszka. Pierwszy tegoroczny numer, który rozwala. Oto Jack Peñate - człowiek, który namieszał na Wyspach swoim debiutem...

(numer z debiutu)


...szykuje drugą płytę. I na singlu wypuszcza Tonight's Today.



Że trochę przypomina Moloko? A kto dziś z czegoś nie rżnie?

4.2.09

Historia Karin Elisabeth Dreijer Andersson w pigułce koncepcyjnej

Kalendarium takie:

1994 - W wieku 19 lat Karin Elisabeth Dreijer Andersson (w skrócie KEDA) zakłada zespół Honey Is Cool. Grają roka. KEDA śpiewa jak Bjork.



1999 - KEDA wraz z młodszym bratem zakłada zespół The Knife. Grają elektronikę.

2001 - The Knife wydaje swój pierwszy album. A na nim m.in. japońsko brzmiące Kino, zakręcona jak świderki Lasagna i mało przytulny N.Y. Hotel.



2002 - The Knife nagrywają Heartbeats. Piosenka nie staje się przebojem. Rok później swoją wersję prezentuje światu José González. I dalej zero reakcji ze strony świata.



2003 - Ukazuje się druga płyta The Knife - Deep Cuts. A na niej pierwszy duży hicior grupy - Pass This On.



2005 - KEDA nagrywa z Röyksopp What Else Is There?



2006 - Duńczyk Nicolai Fuglsig kręci dla Sonego reklamę. I za podkład bierze sobie Heartbeats. Wszystkie zaszczyty spadają na José Gonzáleza. Można się nieźle sfrustrować.



W tym samym roku wychodzi płyta Silent Shout. Wychodzi im naprawdę. Dla wielu osób/serwisów/czasopism to płyta roku. We Share Our Mothers' Health i Marble House to dla wielu osób/serwisów/czasopism przeboje roku.



2008 - KEDA robi sobie przerwę od The Knife i pracuje nad solowym albumem. Teraz jej imię brzmi Fever Ray.

2009 - Wychodzi płyta Fever Ray. Na razie elektronicznie, a fizycznie na cedeczce pojawi się w marcu. Album brzmi jak The Knife, KEDA śpiewa jak w The Knife, część numerów jest bardzo podobna do znanych już utworów The Knife. Płyta nie jest zła, ale nie rozumiem tego patentu z autoplagiatem. Tylko w głowach biednym ludziom namiesza: To The Knife? / Nie, to Fever Ray. / A, to sorry, wydawało mi się, bo podobnie brzmi. / Nie wydawało ci się, bo to ten sam wokal. / To Fever Ray jest wokalistką The Knife? / Nie, ona się nazywa Karin Elisabeth Dreijer Andersson. / I śpiewa w obu zespołach? / Tak, choć właściwie Fever Ray to solowy projekt a nie zespół. / To skoro nagrywa taką samą płytę jak z The Knife, to po kiego tworzy z tego oddzielny projekt? / Nie mam pojęcia. (Dialogi: Hennessy Williams. Czytał: Tomasz Knapik.)
Tak, już wkrótce niech Was nie zdziwią takie rozmowy w autobusach/tramwajach/metrze (zależy, co kto ma).

2.2.09

Rachael Y. & The Słonie

Sprawdzacie czasem co słychać u Waszych dawnych kochanek/kochanków? No wiecie, Nasza Klasa, a tam nowy facet, czerwone audi, dom z ogródkiem. Albo Goldenline, a tam Prezeska Zarządu, dziewięc cyfr na koncie, pracodawczyni roku. Bo ja sprawdzam i jak się okazuje, za rzadko.

Przepuściłem parę miesięcy temu nową płytę Rachael Yamagata. To jej wina, bo po czterech latach od pierwszego razu każdy by sobie odpuścił. Ale teraz mnie dorwała. Druga płyta tej będącej w połowie Japonką, a po ćwierci Włoszką i Niemką Amerykanki walnęła we mnie w momencie, gdy ledwie wygramoliłem się z dołu po wymienionym niżej Dark Was The Night. Ostatnio coś do mnie lgną smutki. Na szczęście piękne. Bo taka właśnie jest płyta Elephants... Teeth Sinking Into Heart. Właściwie to dwie płyty. I to ta pierwsza, dłuższa, ważniejsza - Elephants... jest intymna. I to dzięki niej zaczynam myśleć, że Rachael jest jedną z najlepszych obecnie autorek historii miłosnych. To są proste historie, takie na fortepian, smyki, flet, klarnet i obój. Z kolei druga płyta - Teeth Sinking Into Heart ma, jak mówi sama autorka w Billboardzie, zburzyć piękno Słoni. I burzy, bo są na niej kawałki rockowe, bluesem zabarwione. Trochę przypominające klimatem te z debiutu.

Przerywnik koncertowy:


Jeśli się spodobało, to do sklepów! Ale nie tych polskich, bo tu wiatr hula. Na Zachód! A wracam guglować. Bo muszę jeszcze sprawdzić, co tam w życiu u Jesse Sykes, Rosie Brown i Juanity Stein.