30.11.08

The Roots w Warszawie

Przyjechali i pozamiatali.

Uwaga, truizm: To jest tak, że są takie koncerty, na których zupełnie nie liczy się, jaki styl reprezentuje performer.
Można nie trawić hip-hopu, rapu, dżezu, a i tak będzie się zachwyconym. Dla mnie takim przykładem jest właśnie ursynowski koncert Rootsów. Od wejścia Tuby banan nie znikał do końca. To znaczy na końcu był wkurw, że to już koniec, ale wiecie Szpaństwo o co mi chodzi.

Takie The Seed na przykład...



albo Here I Come...



Czy trzeba coś jeszcze pisać?

Koncert urwał mi dupę. Gdyby ktoś znalazł, to adres w stopce (już chyba gdzieś to pisałem, ale to tak jak z afiszami wieszanymi na drzewach - większa szansa, że się znajdzie).

The Roots @ Arena Ursynów, Warszawa - 28 XI 2008
Więcej zdjęć na Fotoamatorszczyźnie.

Oto setlista papierowa (tnx ziarczak):

roots_setlist

a rozwijając:
1. Thought @ Work
2. Here I Come
3. Game Theory
4. Star
5. In the Music
6. Get Busy / Jungle Boogie
7. Proceed
8. Step Into the Realm
9. Long Time
10. Mellow My Man / Jusufckwthis
11. Sorrow Tears and Blood / Criminal
12. You Got Me (incl. Sweet Child o' Mine / Who Do You Love / Immigrant Song)
13. Rising Up
14. The Next Movement

Encore:
15. The Seed
16. Move on Up
17. Men at Work


Koncert do ściągnięcia tu:
The Roots Live in Warsaw (28 Nov 2008)
mp3, 192kbps, 161,6MB
pass: hennwill
lossless version@dime

Isobel Campbell i Mark Lanegan w Łodzi

Filharmonia. A ja bez krawata.
W Łodzi w ramach Camerimage wystąpili Isobel Campbell i Mark Lanegan.
JĄ pamiętamy (prawda?) z Belle and Sebastian i The Gentle Waves...



JEGO ze Screaming Trees, Queens of the Stone Age, Gutter Twins i współpracy z Mad Season...



Oboje nagrywali też solo. Razem wyszły im dwie płyty: "Ballad of the Broken Seas" i tegoroczna "Sunday at Devil Dirt". A zaczęli się ze sobą zadawać dlatego, że Campbell chciała mieć swojego Gainsbourga.

Koncert taki, jakiego oczekiwałem. Może nie porywający (bo jak takie smęty mają porywać), ale co najmniej przyzwoity. Chyba po Rootsach jestem lekko zmęczony... Wrzucam (poniżej), więc można się samemu przekonać, a ja posłucham sobie za jakiś czas i może wtedy doznam.

Fotek i jutubów na razie brak - jak się pojawią, to zrobię apdejt.

PS1. Pozdrawiam sympatycznego starszego pana, który wszystkich pytał, czy Isobel nie jest czasem podobna do naszej Kasi Kowalskiej.
PS2. Pozdrawiam sympatyczną rodzinkę z dzieckiem: od czasu do czasu można będzie Was usłyszeć na nagraniu.

A oto setlista:
1. Seafaring Song
2. Deus Ibi Est
3. Who Built the Road
4. Creeping Coastline of Lights
5. The False Husband
6. Ballad of the Broken Seas
7. Keep Me in Mind Sweetheart
8. Saturday's Gone
9. Back Burner
10. Flame That Burns
11. Free to Walk
12. Rambling Rose, Clinging Vine
13. Honey Child What Can I Do
14. Salvation
15. (Do You Wanna) Come Walk With Me
16. Something to Believe
17. The Circus Is Leaving Town

Encore:
18. Revolver
19. Come on Over
20. Ramblin' Man
21. Wedding Dress


Koncert ściągnąć można stąd:
Isobel Campbell and Mark Lanegan Live in Łódź (29 Nov 2008)
mp3, 192kbps, 124,1MB
pass: hennwill
lossless version@dime

26.11.08

Perełka #3 - Wichita Lineman

Uwaga, country! - powinien brzmieć i grzmieć nagłówek. Jak ktoś jest uprzedzony, niech dalej nie klika. A open-minded persony mogą spokojnie przesłuchać.

Na początek oryginalna wersja - przed Państwem Glen Campbell:



a na deser cudna wersja Mistrza Johnny'ego Casha:

Johnny Cash - Wichita Lineman

I jak? Dobre country nie jest złe?

Teraz bogatsi i szczęśliwsi możecie dołączyć się do trwającej od czterdziestu lat kłótni, o które Wichita chodziło autorowi (Jimmy Webb).

24.11.08

Lizz Wright w Warszawie

Ostatniego dnia października AD 2008 w Sali Kongresowej wystąpiła Lizz Wright z zespołem. Prawdę pisząc, nie miałem jakiegoś silnego bodźca, by wybrać się na ten koncert, bo po świetnej płycie "Dreaming Wide Awake", tegoroczna "Orchard" cosik mniej mi się spodobała. Ale poszedłem i nie żałuję. Teraz i płyta bardziej mi pasi.

Lizz dała bardzo dobry koncert. I nie musi mi nikt wierzyć na słowo, bo poniżej jest link do mego butlega. Dużo nie mówiła, długo nie pograła, ale z zacnym zespołem zmieniła wielką Salę K. w mały klubik dżezowy.

Na jutubie nie znalazłem klipów z Warszawy, więc chciałem wrzucić kilka z Gdyni, bo tam parę miesięcy temu odbył się Ladies' Jazz Festival z udziałem Lizz Wright właśnie. Ale nie mogę, bo użytkownik zablokował embedowanie (wiem, że nie ma takiego słowa). Kłody pod nogi bloggerom rzucają, jak nic. Ale mściwy nie jestem, więc link zapodaję. A fragment wrzucam ze Seattle.



A oto i setlista warszawska:
1. Eternity
2. Old Man
3. I Idolize You
4. Another Angel
5. Stop
6. Walk with Me, Lord
7. Dreaming Wide Awake
8. Narrow Daylight
9. My Heart
10. When I Fall
11. Coming Home
12. Peace Flows (with Brandon Ross)

Encore:
13. Trouble
14. Salt

Zespół w składzie:
Lizz Wright - Vocals
Brandon Ross - Guitars, Vocals
Nicolas D'Amato - Bass
Kenny Banks - Keyboards, Vocals
Christopher Eddleton - Drums


Koncert ściągnąć można stąd:
Lizz Wright Live in Warsaw (31 Oct 2008)
mp3, 192kbps, 127,9MB
pass: hennwill
lossless version@dime

23.11.08

Perełka #2 - Calling You

Utwór po raz pierwszy pojawił się w filmie Bagdad Café (1987), do którego muzykę skomponował Bob Telson. Ponieważ śpiewanie nie jest jego mocną stroną, to trzeba było znaleźć odpowiedni głos. I tak Jevetta Steele, mało znana wokalistka gospel zaśpiewała w filmie. I niewiele brakowało, a piosenka w jej wykonaniu zgarnęła by Oscara.



Potem po utwór sięgała masa osób. Najlepiej moim zdaniem poradzili sobie:



  • Jeff Buckley






  • George Michael






  • i Holly Cole.




Niestety są też porażkowe wersje, jak ta od Celiny Dion. Nie wklejam - jak kto chce cierpieć, to niech sobie sam poszuka.

22.11.08

Julia Marcell - It Might Like You (2008)

Traklista:

1. Put Your Headphones On
2. Outer Space
3. The Story
4. Married to Life
5. Billy Elliot
6. Dancer
7. Side Effects of Growing Up
8. Words Won't Save You
9. Carousel
10. Fear of Flying
11. Night of the Living Dead

Najsampierw była EPka "Storm", potem 657 osób zrzuciło się na 50k USD i za tę kasę udało się Julii Marcell (z Olsztyna) nagrać debiutancki album "It Might Like You". [LEKRAMA] Tutaj można posłuchać trzech kawałków lub kupić całą płytę. [/LEKRAMA]

Julia sama określa swoją muzykę jako classical punk. Blisko jej do Reginy Spektor, Kate Bush, Tori Amos... Ale blisko nie oznacza, że nie ma własnego stylu. A już na pewno nie oznacza, że nie ma talentu do pisania własnych piosenek. Czasem prostych, czasem dziwnych, ale zawsze urzekających. U Julii Marcell liczą się też, tak jak u wymienionych wyżej starszych koleżanek, teksty. Niewymuszone, zgrabnie opowiedziane historie.

Po pierwszym przesłuchaniu uwagę zwraca przede wszystkim kabaretowo brzmiący "Dancer", utwór będący rodzajem muzycznej wersji obrazów Toulouse-Lautreca (w tekście zresztą pojawia się wielki Henri). Dla mnie to kwintesencja songwriterstwa (wiem, że nie ma takiego słowa). Po następnych odtworzeniach w każdej piosence można znaleźć coś przykuwającego uwagę: dziecięcą grę podwórkową (taką z klaskaniem w ręce) w "Side Effects of Growing Up", witalność w "Billym Elliocie" czy wreszcie przebojowość "Night of the Living Dead". Z kolei ładunek emocji, jaki występuje w "Fear of Flying" powoduje u mnie ciarki - znak, że mam do czynienia z czymś pięknym (jeśli dla kogoś ocieram się o banał, to jest cynikiem, ot co).

Dla mnie "It Might Like You" jest w ścisłej czołówce tegorocznych przesłuchań. Mam nadzieję, że wkrótce będzie szerzej dostępna. I że w ogóle będzie do kupienia w sklepach w Polsce.



5 grudnia Julia z zespołem po raz pierwszy wystąpi w Warszawie. Koncert odbędzie się w ramach 6. Europejskiego Festiwalu Młodego Kina "EFeMKa 2008". Miejsce: Cafe Kulturalna (PKiN), 22:00, bilety po dysze.

Polecam, bo widziałem już koncert Julii z zespołem w klubie Aufsturz w Berlinie podczas tegorocznego Popkommu.

Setlista wyglądała tak:
1. Intro (Lonely in the Dark)
2. The Warm Up Song
3. Billy Elliot
4. Side Effects of Growing Up
5. Married to Life
6. Fear of Flying
7. Carousel
8. The Story
9. Dancer
10. Night of the Living Dead

Encore:
11. Outer Space

Wystąpił zespół w składzie:
Julia Marcell - vocals, piano, violin
Anna Prokopczuk - viola, vocals
Jakob Kiersch - drums, vocals


A oto i sam koncert:

Julia Marcell Live in Berlin (10 Oct 2008)
mp3, 192kbps, 57,9MB
pass: hennwill
lossless version@dime


i mały fragment wideo:

21.11.08

Lotto - szok!


Jak donosi Plejada Ryszard Rembiszewski, czyli Pan Lotto postanowił rzucić robotę. "TRAGEDIA", "TAKA SZKODA", "Nawet nie zdążył się pożegnać" - g/brzmią komentarze internautów. Z kolei redakcja Plejady ze łzami kapiącymi z oczu na klawiaturę dodaje: "Był prowadzącym, którego widzowie słuchali z największym napięciem, chociaż jego działalność ograniczała się tylko do dyktowania liczb. Ale jego słowa wzbudzały największe emocje, doprowadzały do zawału, zmieniały życie ludzkie".

Łącząc się w żalu ze wszystkimi zszokowanymi fanami pana Ryszarda pozwolę sobie przypomnieć, jak pięknie potrafił on przeskoczyć kłody, które rzucała mu pod nogi ekipa techniczna.



A teraz pozostaje już tylko się upić.

19.11.08

Sophie Zelmani - The Ocean and Me (2008)

Traklista:

The Ocean and Me
Composing
Spring Love
Time
Passing By
Wind Took My Sail
Yeah, Okey
Love
I've Got a Suspicion
This Room
July Waits
I Will Be There

Siódma płyta i żadnych zmian. Nuda.

A właśnie, że nie. Sophie Zelmani (to cóż, że ze Szwecji - prawdziwe nazwisko Edkvist - już lepiej, nie?) śpiewa proste piosenki. Od takich piosenek nie chcę niczego więcej. Byle były ładne. A są. Płyta tematyczna - płyniemy. Sophie ma świetny zespół ze świetnym wyczuciem. Nie przykrywa on głosu, a i tak słychać wszystkie subtelności partii instrumentów. Sophie świetnie wygląda. Nie tylko na zdjęciach Antona Corbijna (na lewo patrz). Płyniemy dalej.



I dopłynęliśmy do Berlina, gdyż tam 2 października w Schillertheater odbył się koncert Sophie Zelmani. Scena zaaranżowana na jakąś rybacką osadę. Sieci, wiadra i inne akcesoria przydatne przy połowach. Na scenie dość nieśmiała Sophie ze śmiałym bandem. Między utworami nieśmiało poprosiła publiczność, by wpisała jej się do dziennika. Konferansjerki bogatej nie było, ale też i ludziska nie za chętnie reagowali na zaczepki ze sceny. Nieźle wypadł cover Dylana "Most of the Time", świetnie "Travelling", a rewelacyjnie "Moonlight".



Setlista była taka:
1. Yeah, Okey
2. Wind Took My Sail
3. I Can't Change
4. The Ocean and Me
5. How Different
6. Love
7. This Room
8. Gone With the Madness
9. Most of the Time
10. Moonlight
11. Time
12. July Waits
13. Love on My Mind
14. Travelling
15. Composing

Encore 1
16. Going Home
17. To Know You
18. I Will Be There

Encore 2
19. Dreamer

Zagrał zespół w składzie:
Sophie Zelmani - Vocals, Guitar
Johan Lindstroem - Pedal Steel, Guitar
Robert Qwarforth - Keyboard
Thomas Axelsson - Bass
Peter Korhonen - Drums
Lars Halapi - Guitar
Big Johnny Jewel - Harp

A tutaj mata sam koncert:
Sophie Zelmani Live in Berlin (2 Oct 2008) - part1, part2
mp3, 192kbps, 127,5MB
pass: hennwill
lossless version@dime

17.11.08

Herkules w Warszawie, czyli Gender Show

Wybrałem się do Palladium na koncert Hercules and Love Affair. Sam nie wiem dlaczego, bo płyta mnie nie wzięła za mocno, a do tego na żywo występują bez Antony'ego, a do tego nie tańczę, a do tego nie lubię aż takiego hałasu. Wybrałem się więc i nie żałuję. Bo to wydarzenie trochę pozamuzyczne było. Wokalem cudnym nie grzeszą, kompozycje też nie błyszczą, choć echa lat 70-tych w nich pobrzmiewają, ale mimo tego wyszedłem kontent. Powody tego są przede wszystkim kulturowe. Cieszy mnie burzenie stereotypów, zdzieranie łatek, odwracanie konserwatywnego porządku świata. A wszystko to w niesamowicie pozytywnej, radosnej atmosferze.

O co mi chodzi?

Na przykład o to, że na wokalu wystąpiły dwie osoby. Jedna, nie przykuwająca za bardzo wzroku, androgyniczna Kim Ann, której bliżej do wyglądu chłopaka niż dziewczyny. I druga, na której cycki gapiło się większość facetów obecnych na parkiecie, seksowna Nomi. Tylko że Nomi jest transseksualistą, a Kim Ann "prawdziwą" kobietą (która okazała się jednak lesbijką).

Na przykład o to, że potężny czarny trębacz miał na sobie koszulkę z napisem "BANJEE", który wskazuje na czarnego (lub latynoskiego) geja, ubierającego się w sposób bardzo konserwatywny, by podkreślić samczość i ukryć swą orientację seksualną.

Na przykład o to, że mają utwór o "Wonder Woman", czyli mitologicznej Dianie. A kompleks Diany w psychoanalizie to pragnienie kobiety, by stać się mężczyzną.

I tak dalej, i tak dalej. Taka intelektualna łamigłówka. Pewnie za dużo myślałem, bo nie tańczę... Wiem, że nie ma tu nic nowego - w końcu zawsze muzyka disco miała silne konotacje genderowe. Ale ten koncert nie był zlotem LGBT. Świadczę o tym ja - zagorzały heteryk.

(Zdjęcia z warszawskiego koncertu można sobie obejrzeć na stronie Fotoamatorszczyźnie)

Setlista wyglądała następująco:

Hercules and Love Affair - Warsaw Setlist

czyli:
1. Classique #2
2. You Belong
3. I'm Telling You
4. Shadows
5. Blind
6. Like Some Dream (I Can't Stop Dreaming) [Daniel Wang cover]
7. True False/Fake Real
8. Athene
9. Raise Me Up
10. Don't Fear the Reaper
11. Wonder Woman

Encore:
12. Hercules' Theme

Wystąpił zespół w składzie:
Andy Butler - Keyboards
Kim Ann Foxman - Vocals
Nomi Ruiz - Vocals
Andrew Raposo - Bass
Morgan Wiley - Keyboards
Guy Licata - Drums
Carter Yasutaki - Trumpet
Jason Disu - Trombone

Koncert nagrałem i oto on:
Hercules and Love Affair Live in Warsaw (16 Nov 2008)
mp3, 192kbps, 95,0MB
pass: hennwill
lossless version@dime

15.11.08

Lambchop - OH (Ohio), 2008

Traklista:

1. Ohio
2. Slipped Dissolved and Loosed
3. I'm Thinking of a Number
4. National Talk Like a Pirate Day
5. A Hold of You
6. Sharing a Gibson With Martin Luther King Jr.
7. Of Raymond
8. Please Rise
9. Popeye
10. Close Up
11. I Believe in You

Chołpaki z Lambchop nagrali jedną z najlepszych płyt w swej niekrótkiej bytności muzycznej. W wiekszości dostajemy smuty z dominującym jak zawsze klimatycznym głosem Kurta Wagnera. Wyjątki to mocniejsze i szybsze "National Talk Like a Pirate Day" i "Sharing a Gibson With Martin Luther King Jr". Także jak to zwykle bywa u Lambchop trudno zaszufladkować tę płytę. Bo to niby alt.country, ale też rock, folk, poezja śpiewana (hłe, hłe). Wagner uprawia ten rodzaj storytellingu, który lubię najbardziej - proste, zaprawione sarkazmem (który niektórzy nazwą zgorzknieniem) historie.





Nowa płyta - nowa trasa. Lambchop dotarli na Pragę i dali koncert w Fabryce Trzciny. Trochę zawodziło nagłośnienie (realizatorka nie dawała sobie rady ze sprzężeniami zwrotnymi), ale nie przeszkodziło to zespołowi dać dobrego koncertu zaprawionego sporą dawką gadania. Publiczność zabawiał (naprawdę zabawiał) Tony Crow. Podał między innymi numer telefonu do producenta płyty z prośbą, by go obudzić. Wprawdzie w Nashville było wtedy wczesne popołudnie, ale może gość jest nietoperzem. Jeśli ktoś ma ochotę sprawdzić, to dyktuję: 001-615-383-4653. Zestaw utworów, jeśli ktoś przeglądał poprzednie setlisty z trasy, nie sprawił niespodzianek. Poza jedną (dla mnie) - liczyłem na "The Man Who Loved Beer", a tu ciul. I drugą - na bis poszedł cover The Wedding Present "Kennedy". Jak powiedział Wagner: "Wracamy tu co 4 lata i co 4 lata gramy jakiś prezydencki numer".

Setlista:

1. Ohio
2. Slipped Dissolved and Loosed
3. You're a Big Girl Now
4. National Talk Like a Pirate Day
5. Close Up
6. Sharing a Gibson With Martin Luther King Jr.
7. I'm Thinking of a Number (Between 1 and 2)
8. A Hold of You
9. Of Raymond
10. Please Rise
11. Popeye
12. Give It
13. All Smiles and Mariachi
14. Your Fucking Sunny Day
15. Up With People

Encore
16. I Believe in You [Don Williams cover]
17. Kennedy [The Wedding Present cover]

Zagrał zespół w składzie:
Kurt Wagner - Vocals, Guitar
Tony Crow - Keyboard, Vocals, Jokes
Matt Swanson - Bass
Alex McManus - Guitar
Scott Martin - Drums
Ryan Norris - Keyboards, Guitar
William Tyler - Guitar, Vocals

Po koncercie Kurt poszedł do ludzi - podpisywał płyty, robił za misia i zabawiał rozmową, a reszta zespołu zwijała sprzęt, bo czekał ich szybki przerzut do Berlina.

Ponieważ koncert nagrałem, to zgodnie z tradycją (świecką) go wrzucam:
Lambchop Live in Warsaw (14 Nov 2008)
mp3, 192kbps, 126,8MB
pass: hennwill
lossless version@dime

14.11.08

Perełka #1 - Żaba Kermit

Są sobie takie perełki...
Przed Państwem, prosto z filmu The Muppet Movie (1979), żaba Kermit i "The Rainbow Connection".



To było na poważnie. Bo nie dam złego słowa o tym utworze powiedzieć bezkarnie.
Z kolei na wesoło...



A teraz się zbieram na Lambchop.

12.11.08

Alice Russell - Pot of Gold (2008)

Traklista:

1. Turn and Run
2. Two Steps
3. Living the Life of a Dreamer
4. Let Us Be Loving
5. Got the Hunger?
6. Lights Went Out
7. Crazy
8. Hesitate
9. Universe
10. Hurry On Now
11. All Alone

Jest już, choć na razie tylko w Stanach, nowa płyta Alicji (w Europie od 24 listopada). Jest i rozwala. Choćby kowerem Crazy (Gnarls Barkley). Krążek jest zdecydowanie bardziej rytmiczny i energetyczny niż poprzednie albumy. To, co aranżacyjnie dzieje się w takim na przykład Universe zachwyca (ach). No i czym byłaby płyta Alice Russell bez kolejnej wersji Hurry On Now...



Ci szczęśliwcy, którzy wybrali się na koncert Alice Russell na Młocinach z okazji otwarcia pierwszej linii metra (wspaniałe supporty były, nie?), znają już większość materiału z nowej płyty. Ci, którzy nie mogli być mogą sobie ściągnąć (poniżej) cały koncert w empeczy. Warto, bo udało mi się nagrać go czyściutko (sam byłem powalony).

Kilka fotek by Pagaj:





Setlista warszawskiego koncertu wyglądała tak (tnx ba2):




czyli:
1 Two Steps
2 Humankind
3 Living the Life of a Dreamer
4 Seven Nation Army
5 Universe
6 Blind to See
7 Munkaroo
8 Hesitate
9 Got the Hunger?
10 Turn and Run
11 Hurry On Now

Encore 1
12 Dressed to Impress

Encore 2
13 Crazy

Zagrał zespół w składzie:
Alice Russell - vocals
Benjamin Jones - Keyboards, Vocals
Michael Simmonds - Violin, Guitar, Vocals
TM Juke - Guitars, Vocals
Daniel Swaine - Bass, Vocals
Jack Baker - Drums

A oto i sam koncert:
Alice Russell Live in Warsaw (25 Oct 2008)
mp3, 192kbps, 99,8MB
pass: hennwill
lossless version@dime

11.11.08

Space Invaders


Klasyczna arkadówka. Królowa salonów gier, władczyni Atari ma 30 lat. Tomohiro Nishikado wymyślił ją podobno pod wpływem "Wojny światów" Wellsa.
Cel był prosty - zetrzelić intruzów zanim to oni dopadną nas. A do pomocy mieli statek-matkę, który raz na jakiś czas walił serią w naszą stronę. W salonie do dyspozycji były trzy przyciski - lewo, prawo, strzał (Japończycy mieli wypasioną wersję z dżojstikiem do lewo-prawo). I oczywiście dziura na monety.



Szał na najeźdzców z kosmosu był tak wielki, że gra wyszła na ulice...

Space invaders

Invader Man  Curious Space

space invaders

...przełożyła się na gadżety...





...i na skórę...



Mnóstwo odniesień do gry można znaleźć na technabob.com/, skąd pożyczyłem kilka powyższych zdjęć.

Space Invaders trafili też do filmu, w tym do jednego z moich ulubionych seriali - Scrubs (po polsku Hoży doktorzy w Comedy Central).



Ale dość już - czas pograć.

10.11.08

Jenny Lewis - Acid Tongue, 2008

Traklista:

1. Black Sand
2. Pretty Bird
3. The Next Messiah
4. Bad Man's World
5. Acid Tongue
6. See Fernando
7. Godspeed
8. Carpetbaggers
9. Trying My Best to Love You
10. Jack Killed Mom
11. Sing a Song for Them

Znana z Rilo Kiley i zadawania się z Johnathanem Ricem Jenny Lewis, nagrała świetną płytę. Czołówka tego roku. Mamy tu dziesiątkowy, lennonowsko brzmiący Godspeed, perełki alt.country'owe z Black Sand i Pretty Bird na czele (w tym ostatnim na gitarze brzdęka M.Ward), bluesowy killer Jack Killed Mom, mamy w końcu duet z Elvisem Costello w Carpetbaggers.

jenny Lewis

Płyta (choć nie tylko ta) zmusiła mnie do wycieczki do Berlina, gdzie 11 października w klubie Lido odbył się koncert JL. Sala pełna, piwo smaczne, zespół w formie. Jak to zwykle bywa po wydaniu płyty, najwięcej numerów poleciało właśnie z niej. Elvisa Costello godnie zastąpił Johnathan Rice, który oprócz Carpetbaggers miał też duet z Jenny w Love Hurts, w dwóch utworach wokalnie udzielał się Benji Hughes (który supportował JL). Uwagę przykuwała niezła perkusistka o swojsko brzmiącym nazwisku Barbara Gruska.



Jenny Lewis

Setlista wyglądała tak:

Jenny Lewis 11/10/2008 Berlin Setlist

czyli:
1 Jack Killed Mom
2 The Charging Sky
3 Rise Up With Fists!!
4 Pretty Bird
5 Bad Man's World
6 Carpetbaggers (with Johnathan Rice)
7 You Are What You Love
8 Acid Tongue
9 Melt Your Heart
10 The Next Messiah
11 Love Hurts

Encore:
12 Rabbit Fur Coat
13 Godspeed
14 See Fernando

Zagrał zespół w składzie:
Jenny Lewis - Vocals, Guitar, Piano
Johnathan Rice - Guitar, Vocals
Jonathan Wilson - Bass, Vocals
Barbara Gruska - Drums, Vocals
Blake Mills - Electric Guitar, Vocals
Farmer Dave Scher - Steel Guitar, Keyboards, Vocals
Benji Hughes - Vocals

Ponieważ koncert nagrałem, to się nim podzielę:

Jenny Lewis Live in Berlin (11 Oct 2008)
mp3, 192kbps, 98,9MB
pass: hennwill
lossless version@dime

9.11.08

Mailowy esperal

Jak donosi New York Times aktywowanie nowej funkcji Gmaila uchroni mnie przed wysyłaniem obraźliwych maili. Jeśli po pijaku będę chciał napisać coś do prezydenta, to najpierw czekać ma mnie rozwiązanie kilku zadań, a to z kolei pozwoli orzec stopień mego upojenia. Pijany=unsent.
Obawiam się, że to oznacza koniec dla wielu portali plotkarskich (bo komentarzy ubędzie) i forów internetowych (bo trzeba będzie argumentować).
A przy okazji: jeśli da się to zrobić w internecie, to może by tak seryjnie montować alkomaty w samochodach?

8.11.08

Afro Kolektyw w Trójce

W przeddzień wydania nowej płyty "Połącz kropki" Afro Kolektyw dał dziś promo koncert w Trójce. Na pierwszy ogień poszły nowe numery:

1. Chciałbym umrzeć zagłaskany na śmierć (Seksualna czekolada II)
2. Przepraszam
3. Mężczyźni są odrażająco brudni i źli
4. Bardzo miło z mojej strony
5. Będę was bić mocno i długo
6. Mozart pisał bez skreśleń
7. Najlepszy informatyk w mieście

Mozarta zagrali pierwszy raz live.
Potem poleciała miniseria staroci (wszystkie z "Płyty pilśniowej"):

8. Nikt tego nie wiedział
9. Seksualna czekolada
10. Karl Malone
11. Czytaj z ruchu moich ust

I niedosyt pozostał. Nie to, że niefajny koncert był to. Wprost przeciwnie. Ale jakoś radyjo nie sprzyjało klimatycznie. W piątek w "Balsamie" pewnie będzie super, ale dlaczego do cholery w piątek? Mam już Lambchop zabukowane.

A w czerwcu w "Balsamie" było tak:



W ichspejsie można posłuchać promomiksów z nowej płyty i parę wersji "Przepraszam". Zapraszam.

6.11.08

Alina Orlova - Laukinis Šuo Dingo, 2008

Traklista:

1. Lovesong (1:48)
2. Vaiduokliai (2:37)
3. Lijo (1:56)
4. Paskutinio Mamuto Daina (2:50)
5. Žeme, Sukis Greitai (1:27)
6. Po Tiltu (2:41)
7. Nojus (1:26)
8. Transatlantic Love (1:53)
9. Utomlionnoe Solnce (1:02)
10. Slėpynės (2:59)
11. Spi (2:10)
12. Twinkle, Twinkle Little Star (2:23)

Bonus tracks:
13. Mėnulis (1:36)
14. Nesvarbu (2:32)
15. Vasaris (2:17)
16. Ramuma (2:03)

Dziewczyna jest z Litwy, ma 20 lat i śpiewa jak krzyżówka Reginy Spektor (#5, #13) i sióstr Cassidy (#12). Zresztą na te ostatnie ma chyba lekką jazdę, o czym świadczą fotki:

die schwerelosigkeit

dragons and tears

Na płycie poza sekcją rytmiczną słychać fortepian, akordeon i skrzypce. Kompozycje krótkie, proste, ale urzekające są to miniaturki. Głos wydaje w trzech językach: litewskim, angielskim i rosyjskim. Akcent polski - utwór #9 do muzyki Jerzego Petersburskiego ("Ta ostatnia niedziela"). Ma swoją stronę na majspejsie, i kilka klipów na jutubie. Na ten przykład taki:



Poza tym koncertowała w tym roku w Gdańsku. I niestety dopiero teraz się o tym dowiaduję.