21.11.09

Andrew Bird w Chorzowie, czyli Boso, ale w ostrogach



↑ foto: forwardfluidmotion


Pięć miesięcy temu Andrew Bird koncertował z zespołem w Nowym Jorku. Tam byłem. Oprócz "swoich ludzi" miał też wtedy na trzy utwory parę osób z Calexico. Dźwięk był potężny. Teraz Andrew Bird zjechał na Śląsk, by wziąć udział w Ars Cameralis. Bardzo dosłownie potraktował nazwę festiwalu, bo pojawił się sam. W związku z tym musiał grać na wszystkim: na skrzypcach, gitarze, glockenspielu, grzechotkach. Do tego śpiewał i, co oczywiste w jego wypadku, gwizdał. Jak zwykle mylił się czasem, ale chyba nikomu to za bardzo nie przeszkadzało.

Na początku większości utworów musiał używać swoich pedałów do loopów i jakoś przeszkadzały mu w tym buty, więc szybko się ich pozbył i do końca koncertu poruszał się po scenie chorzowskiego Teatru Rozrywki w samych skarpetkach. Dużo mówił: o tym, skąd wzięły się pomysły na niektóre piosenki, o Ulicy Sezamkowej i historii z Wielką Literą I, o znajomych dżezmenach z Chicago, którzy opowiadali mu, że jedzie do raju. Sympatyczne to było, bez kokieterii koncertowej.

Występ musiał się podobać - nie było wyjścia. Solowe wykonania nie miały może takiego pałeru, jak te zespołowe, ale miały za to więcej uroku. Bardziej można było docenić talent kompozytorski Birda. Do sprawdzenia poniżej.


Setlista:

1. Carrion Suite
2. The Water Jet Cilice
3. Why?
4. Darkmatter
5. Tenuousness
6. Oh No
7. Effigy
8. Imitosis / Capital I (from Sesame Street)
9. Masterfade
10. Lusitania
11. Anonanimal
12. Scythian Empire

Encore:
13. Some of These Days (jazz standard by Shelton Brooks)
14. Weather Systems


Koncert do ściągnięcia stąd (download):
Andrew Bird Live at Ars Cameralis, Chorzow, Poland (19 Nov 2009)
mp3, 224kbps, 145,1MB
hasło (pass): hennwill
lossless version@dime


Przykazania:
Zajrzyj na stronę i majspejs Andrew Birda.
Kup oryginalną płytę.
Dziel się koncertem, ale nie wrzucaj go na inne serwery.
Nigdy, przenigdy nie pomyśl nawet o sprzedawaniu tego koncertu.

5 komentarzy:

  1. byłem tam, przeżyłem to bardzo, serio. to była pierwsza 5 moich koncertowych marzeń. no i Andrew mi płyty podpisał:) a Grizzly bear są jak na razie autorami porażki roku, bo też czekałem bardzo. no, ale najważniejsze że nic im się nie stało

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpis już widziałem u Ciebie na bloku. Krzywy jakiś taki ;)
    A z Misiem, no cóż. Czekam na nowy termin. Byle z St. Vincent przyjechali.

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki! Jesteś moja ulubioną osobą w Internecie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, możesz mi to raz na jakiś czas powtarzać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chciałam tam być, niestety nie mogłam. Mam nadzieję, że Andrew do nas wróci i jeszcze będę miała tę okazję, żeby poobserwować go jak chodzi w skarpetkach po scenie. Serdecznie dziękuję za możliwość usłyszenia tego co działo się kiedy do nas zawitał :)

    OdpowiedzUsuń