9.12.10

Paula i Karol - Overshare (2010), czyli Żoliborz vs. Ontario



Paula i Karol mają płytę. Taką z zespołem. Większość utworów znałem już z koncertów, ale części nie poznałem. Może jestem jakiś zamroczony, ale na przykład Goodnight Warsaw zajarzyłem dopiero pod koniec. Chcę przez to napisać, że aranżacje zaskakują. I teraz pora odetchnąć z ulgą - zaskakują pozytywnie. Nie mówiłem im tego wcześniej, ale bałem się płyty w większym składzie. Urzekli mnie kiedyś grając we dwójkę, prosto, bez kombinowania i dlatego miałem jakiś nieokreślony bliżej niepokój przed odtworzeniem krążka. Ale stało się i dobrze się stało. Płyta fajnie brzmi, brudy koncertowe zostały godnie zastąpione przez smaczki aranżacyjne, nie zniknął spontan, szczerość, radość grania. Jestem przekonany, że gdyby ten album ukazał się 80 lat temu, to i Buster Keaton by się uśmiechnął.




A teraz skończę, bo wzruszenie odbiera mi głos. Oto moje pierwsze kredyty na płycie...

3 komentarze:

  1. I tak oto zostałeś establishmentem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten uroczy zespół (z moim imiennikiem w tytule) grał przed Beirutem w warszawskiej Stodole i aż mi głupio było, ale... ten mały 40-minutowy koncert podobał mi się znacznie bardziej niż "danie główne". Optymistycznie, z przytupem, z humorem, błyskotliwie. Bardzo mnie cieszy krążek, nie omieszkam się dołączyć do świątecznych zakupów.

    OdpowiedzUsuń