1.5.10

Historia najwyższego człowieka na ziemi w minipigułce



↑ foto
: Chris La Putt


Śpiewa i gra jak rodowity Amerykanin. Nie mylić z rdzennym. A przecież nazwisko – Kristian Mattsson* dość precyzyjnie zdradza jego pochodzenie. Szwed (lat około 27). The Tallest Man on Earth.


Kalendarium:

2006 - Ukazuje się EPka zatytułowana po prostu The Tallest Man on Earth, a na niej 5 kawałków, które brzmią jak nagrane na starym kaseciaku Grundiga. Wszyscy mówią – toż to Nowy Dylan. Tylko że młodszy i lepiej śpiewa.




2008 - Jest w końcu debiutancki album – Shallow Grave. Brzmienie podobnie jak na EPce – domowa manufaktura. Kristian rusza w trasę po Stanach z Justinem Vernonem (Bon Iver). Obaj mieszkają na zadupiu, więc świetnie się dogadują i uzupełniają na koncertach.




2009 - Kolejna trasa po Stanach, tym razem z Johnem Vanderslicem. Ale nie tylko supporty wchodzą w grę. TTMOE gra też własne koncerty, i znów, głównie w USA. Lubią go tam chyba. Na jednym z koncertów byłem.




2010 - Druga płyta – The Wild Hunt. Sam jeszcze nie wiem, ale chyba lepsza od debiutu. I ja bym prosił, żeby już dać spokój z Dylanem i przestać obu panów porównywać. Tą płytą TTMOE potwierdza, że nie jest niczyją kopią. A że szufladka "folk" jest ciasna, to chyba nie jego wina. Jak mnie wena weźmie, to może jeszcze o samej płycie coś skrobnę.




Kristian jest właśnie w trasie po Stanach, a w wakacje zjeżdża do Europy i w sierpniu The Tallest Man on Earth wystąpi na Off Festivalu w Katowicach. Iha!

Bohater dzisiejszego odcinka ma (miau?) też zespół, który zwie się Montezumas. Ale to już zupełnie inna para mokasynów.




*różne pisownie nazwiska można spotkać - Matsson, Mattson, Mattsson. Przyjąłem tę z majspejsa Montezumas. Postaram się rzucić okiem na paszport kolesia w sierpniu.

9 komentarzy:

  1. Nie no, jak dać spokój z Dylanem, skoro nawet fota, jaką zamieszczasz jest stylizowana na Dylana z Times they are a-changin, a do tego kolo sam nawiązuje do Dylana w kawałkach na nowym albumie. Dla mnie jego artystyczne podobieństwo do Boba idzie trochę za daleko i to go dyskwalifikuje w moich oczach, nawet jeśli to świadome.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, chybaś nie pojął Hennwilla. Hennwill nie pisze, że TTMOE nie jest jakoś tam podobny do BD, tylko, że gadanie o tym w kółku nic już nowego nie wnosi. Jak przestajessz myśleć o Dylanie, to jesteś w stanie coś odkryć, inaczej nie. Zobacz, cały Twój jest w sumie o BD. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no ale trudno o brak skojarzeń, jeśli BD coś tam na jakimś etapie słuchania dla mnie znaczył w sensie artystycznym. posługując się twoją logiką, mógłbym równie dobrze gloryfikować zespół Bush, bo gdybym się odciął od skojarzeń z Nirvaną i PJ, to bym coś w nich odkrył. no tak to niestety nie działa

    OdpowiedzUsuń
  4. Pytanie, czy byś coś w zespole Bush odkrył. Jeśli tak, to nie widzę w tym nic złego. U Najwyższego odkrywam.

    PS. Fota jest z koncertu, a stylizowana jest tak, jak wszystkie nagłówki na tej stronie. Nie naginaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaprawdę powiadam Wam: Dylan jest w muzyce, tym czym Biblia w literaturze (chodzimi mi o wartość w sensie kulturowym, nie religijnym ). Jak bierzesz wątki biblijne i stylizujesz się na język biblijny, to nie musisz być wtórny. A jakbyś się tak stylizował na, dajmy na to, Jelinek, to byś był. Ale miało być o TTMOE. Hennwillu, co w nim odkrywasz, poza klatą, w ostatnim widjo?

    OdpowiedzUsuń
  6. Na przykład to: http://vimeo.com/2248096

    OdpowiedzUsuń
  7. No, piękne. I chyba pluszaki facet lubi - ale się w nie wpatrywał 2.50. A myślisz, że na offie też tak będzie chodził po tych dołach czy stawach? Ja myślę, że nie. Z linków wynika, że on chodzi po miastach albo stoi z zachodem skandynawskiego słońca w tle, więc ja się pewnie wybiorę zobaczyć go gdzieś bardziej na północ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie kupić płytę TTMOE?
    bardzo too trudne zadanie, od wczoraj siedze i szukam w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  9. W Polsce będzie trudno. Zostaje Amazon.

    OdpowiedzUsuń