Dzień przez wyjazdem na Open'er wybrałem się do Sali Kongresowej. Drugiego dnia Warsaw Summer Jazz Days odbył się koncert utworów kojarzonych z Niną Simone. Kojarzonych, bo część z nich to standardy wykonywane przez wielu innych artystów, jednak często to właśnie wersja Niny Simone jest najmocniej pamiętana.
Cztery kobiety: Dianne Reeves, Angelique Kidjo, Lizz Wright i Simone, córka bohaterki wieczoru. Paniom towarzyszył (prawie) oryginalny zespół Niny Simone pod wodzą Ala Schackmana. Simone opowiadała o zespole, czyli wujkach i o wspomnieniach matki związanych z Warszawą. Dianne Reeves bawiła się z publicznością, Angelique Kidjo sprawiała wrażenie wyluzowanej, momentami aż za bardzo, co mocno kontrastowało z wyciszoną i skromną Lizz Wright. Każda z nich śpiewała we własnym stylu: Kidjo włożyła całą swoją Afrykę w See Lion Woman (aka See-Line Woman) i całą swoją nonszalancję w My Baby Just Cares for Me; Reeves pokazała nieograniczoną paletę swoich możliwości wokalnych i dorzuciła gospel do Be My Husband; Wright w Images potwierdziła, że jest mistrzynią budowania nastroju, a Simone w Feeling Good udało się udowodnić, że wcale nie jest gorszą wokalistką od swoich uznanych koleżanek.
(zdjęcie z koncertu w Belgii)
Setlista prezentowała się tak: 1. I Loves You Porgy (LW) 2. Old Jim Crow (LW) 3. Work Song (S) 4. I Hold No Grudge (S) 5. Sea Lion Woman (AK) 6. Ne me quitte pas (AK) 7. Be My Husband (DR) 8. Do I Move You (DR) 9. Images (LW) 10. Lilac Wine (LW) 11. Keeper of the Flame (S) 12. Feeling Good (S) 13. My Baby Just Cares for Me (AK) 14. To Be Young, Gifted and Black (AK) 15. But Beautiful (DR) 16. I Put a Spell on You (DR)
1. Searching 2. The Key 3. Better Days 4. Spinnin' 5. Go Then, Bye 6. Daddy's Little Girl 7. Bad Boy 8. Wheels in Motion 9. Live and Learn 10. Working Weak 11. Buddy Love 12. Finish This Album 13. Speech Therapy
Była bezdomna, żyła na ulicy, a teraz jej debiutancki album jest nominowany do prestiżowej brytyjskiej nagrody muzycznej Mercury Prize. Historia prawie jak z holiłódzkiego filmu. Dziś w Rozmowach w toku spotkanie z 26-letnią Corynne Elliot, znaną jako Speech Debelle. Ewa Drzyzga na urlopie, więc w zastępstwie program poprowadzi Henryś.
W sumie tak to się teraz odbywa na Wyspach. Speech Debelle trafia na okładki kolorowych gazet, piszą o niej w poważnych dziennikach. Jeszcze miesiąc temu cieszyła się zainteresowaniem niszowych serwisów muzycznych, a teraz jej życiorys (bo przecież nie muzyka) zainteresował masy. Artystka jest jak najbardziej godna tego zainteresowania, ale z muzycznych powodów. Określana przez czerstwą prasę jako Roots Manuva w spódnicy, porównywana do Mike'a Skinnera, ma swój przekaz. Bo, co powinienem był pewnie napisać we wstępie, czyni nawijki czy też robi w hip hopie.
Potrafię oddzielić podmiot liryczny od autora, ale wypadku tekstów Corynne za dużo jest wątków autobiograficznych, by to czynić. Słychać historię wychowywanej przez samotną matkę dziewczyny, z problemami w szkole, uciekającą z domu. W muzyce ślady jazzu, hip hop z gatunku tych wypolerowanych, ale nie plastikowych - wszystko jest żywe. W Better Days udziela się Micachu, w Wheels in Motion - Roots Manuva. Ale nie jest to przypadek podpierania się modnymi lub znanymi nazwiskami. Speech Debelle świetnie broni się sama, o czym proponuję przekonać się, naciskając play w poniższym Jutubie.
Speech Debelle wystąpi za miesiąc w Katowicach na festiwalu Nowa Muzyka. Zgodziła się na rejestrację koncertu, więc jeśli wszystko dobrze pójdzie, to całość będzie potem do odsłuchania tutaj.
1. The Calculation 2. Eet 3. Blue Lips 4. Folding Chair 5. Machine 6. Laughing With 7. Human of the Year 8. Two Birds 9. Dance Anthem of the 80s 10. Genius Next Door 11. Wallet 12. One More Time With Feeling 13. Man of a Thousand Faces
Jak to możliwe, że jeszcze nie napisałem o najczęściej ujeżdżanej przeze mnie ostatnio płycie? Można to tłumaczyć tylko upałami i lekkim przemęczeniem...
Lubię, gdy słuchana przeze mnie w danym okresie muzyka tworzy pętle. Na nowej płycie Reginy Spektor jest cytat z Davida Byrne'a (fragmenty instalacji Playing the Building w Machine), jest gitara Jeffa Lynne'a (ELO), jest perkusja Matta Chamberlaina (tego z The New Bohemians i płyt Tori Amos na przykład). Jak zwykle potwierdza się, jaki ten świat jest mały.
Regina Spektor w Polsce może mieć trudności z powszechnym zaistnieniem. Nie dość, że Rosjanka, to jeszcze Żydówka. Trochę ją ratuje to, że mieszka w Nowym Jorku. Ostatnio notka o Far na Onecie, w komentarzach zawierała prawie wyłącznie epitety dotyczące pochodzenia. A może muzyki by tak posłuchać?
Far na pierwszy rzut ucha wydaje się najłatwiejszą płytą Reginy. Najbardziej popową, trochę takim przedłużeniem początku Begin to Hope. Jak zwykle mocną stroną są teksty i odniesienia do klasyki. Nieraz mam wrażenie, że Regina ma w małym paluszku wszystkie fortepianowe utwory świata. Nieraz też słuchając jakiegoś klasycznego utworu łapię się na myśleniu, że Regina coś z niego sobie pożyczyła. Tym razem poza klasyczną klasyką słyszę też echa Beatlesów w Two Birds czy ELO (no bo Lynne produkował) w Blue Lips.
Na płycie dostajemy urocze historyjki, takie jak Wallet, o znalezionym portfelu, a tuż obok skomplikowane opowieści, takie jak Genius Next Door, niemożliwe do jednoznacznej interpretacji. Regina raz bawi się głosem, udając delfina (Folding Chair), a innym razem świetnie naśladuje maszynę (Machine). Wszystko to wydaje się przychodzić jej łatwo - te dźwięki musiały się znaleźć dokładnie w tym, a nie innym miejscu.
Więc jeśli Regina Spektor ma zdobyć należną jej, bo zasłużoną sławę, to powinno stać się to właśnie teraz.
Lublana jest małym miastem. W ciągu dwóch dni pobytu na Davida Byrne'a wpadłem aż trzy razy. Miał dzień wolny, więc zwiedzał. W hotelu z mapą planował, gdzie pójść i mobilizował ekipę do wcześniejszego wyjścia.
Dziś David Byrne wystąpi w Warszawie. Program pewnie niewiele będzie się różnić od lublańskiego - można oczekiwać utworów z dwóch płyt Byrne & Eno oraz z trzech Talking Heads & Eno. Bonusem jest Burning Down the House i bywa Road to Nowhere. Są aż trzy bisy, więc nie wychodźcie z koncertu przez Everything That Happens.
Setlista słoweńska (dziękuję zdobywcy setlisty za przytrzymanie kartki i umożliwienie zrobienia zdjęcia):
czyli tekstowo: 1. Strange Overtones 2. I Zimbra 3. One Fine Day 4. Help Me Somebody 5. Houses in Motion 6. My Big Nurse 7. My Big Hands (Fall Through the Cracks) 8. Heaven 9. Air 10. Home 11. Life Is Long 12. Cross-eyed and Painless 13. Born Under Punches (The Heat Goes On) 14. Once in a Lifetime 15. Life During Wartime 16. I Feel My Stuff
Encore 1: 17. Take Me to the River 18. The Great Curve
Encore 2: 19. Road to Nowhere 20. Burning Down the House
Encore 3: 21. Everything That Happens
Uwaga taka: w Home popsuł się keyboard, a w Take Me to the River gitara Byrne'a.
Ja strasznie przepraszam, że tylko wklejam te koncerty, a nic nie piszę, ale czasu brak. Obiecuję poprawę po urlopie...
Setlista: 1. This Charming Man 2. I Just Want to See the Boy Happy 3. Black Cloud 4. How Soon Is Now? 5. Irish Blood, English Heart 6. Ask 7. I'm Throwing My Arms Around Paris 8. That's How People Grow Up 9. The World Is Full of Crashing Bores 10. Why Don't You Find Out for Yourself? 11. One Day Goodbye Will Be Farewell 12. Girlfriend in a Coma 13. Let Me Kiss You 14. You Just Haven't Earned It Yet, Baby 15. Life Is a Pigsty 16. Please, Please, Please Let Me Get What I Want 17. When Last I Spoke to Carol 18. The Loop 19. I'm OK by Myself
Santigold, czyli The Artist Formerly Known as Santogold wystąpiła na Scenie World ostatniego dnia gdyńskiego festiwalu. Jeśli ktoś widział lub słyszał jej wcześniejsze koncerty, to niespodzianki nie miał. Większość przebiega według tego samego planu. Ale i tak było to dobre widowisko. W dodatku z udziałem publiczności. Nie biega mi o to, że widzów wpuszczono na koncert, ale o to, że na scenę zostało zaproszonych kilka(naście?) osób i mogły one zatańczyć z Santi i jej zespołem. Może nie był to poziom You Can Dance, ale przeżycie dla wybrańców pewnie porównywalne z możliwością zaśpiewania z Pattonem dzień wcześniej. Swoją drogą wątpię, by ktoś załapał się na obie atrakcje...
Setlista: 1. Hold the Line 2. You'll Find a Way (Remix) 3. L.E.S. Artistes 4. Say Aha 5. Lights Out 6. Anne 7. Brooklyn (Go Hard) 8. Shove It 9. Get It Up 10. Unstoppable 11. My Superman 12. I'm a Lady 13. Starstruck 14. Creator
Setlista: 1 Reunited (Peaches & Herb) 2 Land of Sunshine 3 Caffeine 4 Evidence 5 Surprise! You're Dead! 6 Last Cup of Sorrow 7 Cuckoo for Caca 8 Easy (Commodores) 9 Ashes to Ashes 10 Midlife Crisis 11 I Started a Joke (Bee Gees) 12 The Gentle Art of Making Enemies 13 King for a Day 14 Be Aggressive 15 Epic 16 Just a Man
Encore 1: 17 Chariots of Fire/Stripsearch 18 We Care a Lot
Encore 2: 19 This Guy's in Love With You (Burt Bacharach/Dusty Springfield) 20 Digging the Grave
Ostrzegam! To jest mój najgorszy butleg w historii. Ściąganie na własne ryzyko. Mam nadzieję, że ktoś nagrał to lepiej i że koncert wypłynie.
Apdejt (11/08/2009): Myślę, że miesiąc niszczenia słuchu wystarczy. Pora wyprowadzić sztandar.
Koncert do ściągnięcia stąd (download): Faith No More Live at Open'er Festival, Gdynia, Poland (4 Jul 2009) mp3, 192kbps, 134,0MB hasło (pass): hennwill Caution: Poor quality!
Pierwszego dnia mnie nie było. Drugiego dnia Bóg stworzył niebo, a na Scenie Głównej wystąpiła ekipa z Gossip. Beth Ditto raczej będzie smażyć się w piekle, bo gruba (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu) i lesba (nieczystość), ale ja bym ją do nieba posłał za przełamywanie barier i szerzenie tolerancji. Na scenie pokazuje, że liczy się głos, a nie to, ile ważysz. Może to i banał, ale ciągle takich mało.
Gossip zagrali pierwszy koncert na trasie i widać było, że stęsknili się za sceną. Wokalistka poszła w tłum, szalała wsród ochroniarzy, egzaltowała się występem. Śpiewanie "Ain't No Place Like Poland" czy obwieszczanie, że to jej najlepszy koncert w życiu, nie było raczej kokieterią. Takiego ładunku witalności dawno nie widziałem.
Nowa płyta Gossip po tym koncercie brzmi dla mnie jeszcze lepiej. Gdy zaczynali, byli takimi mniej znanymi The White Stripes. Potem poszli trochę w innym kierunku niż Jack i Meg, a przy Music for Men ocierają się wręcz o disco. Może stracili trochę rockowy sznyt, ale melodie piszą coraz lepsze.
Poniżej wideło do "Heavy Cross". Foty z Gdyni wkleję, gdy się pojawią.
W Gdyni zagrali (setlista znaczy): 1. Pop Goes the World 2. Billy Jean (tease) (Michael Jackson) 3. Listen Up! 4. 2012 5. Yr Mangled Heart 6. Love Long Distance 7. Fire Sign 8. Yesterday's News 9. Vertical Rhythm 10. Men in Love 11. Are You That Somebody? (Aaliyah) 12. What's Love Got to Do With It (tease) (Tina Turner) 13. Jealous Girls 14. Standing in the Way of Control 15. Ain't No Place Like Poland 16. Four Letter Word (Ain't No Place Like Poland Mix) 17. Heavy Cross 18. We Are the Champions (final) (Queen)
Koncert nagrałem. Jakość nie jest idealna, bo jak to często w plenerze bywa, gdy wiatr powieje, to dźwięk faluje, ale dokument to dokument. Do ściągnięcia stąd: Gossip Live at Open'er Festival, Gdynia, Poland (3 Jul 2009) mp3, 192kbps, 94,5MB hasło (pass): hennwill lossless version@dime
Nadrabiania zaległości ciąg dalszy. Kolejne postscriptum do postscriptum - Calexico. Tylko 45 minut, ale tak to jest z supportami. Pół godziny po nich sceną zawładnął Andrew Bird...
Setlista: 1. House of Valparaiso 2. Bend to the Road 3. Victor Jara’s Hands 4. Minas de Cobre 5. Inspiracion 6. Two Silver Trees 7. Alone Again Or 8. Crystal Frontier 9. Red Blooms