Traklista:
1. The Calculation
2. Eet
3. Blue Lips
4. Folding Chair
5. Machine
6. Laughing With
7. Human of the Year
8. Two Birds
9. Dance Anthem of the 80s
10. Genius Next Door
11. Wallet
12. One More Time With Feeling
13. Man of a Thousand Faces
Jak to możliwe, że jeszcze nie napisałem o najczęściej ujeżdżanej przeze mnie ostatnio płycie? Można to tłumaczyć tylko upałami i lekkim przemęczeniem...
Lubię, gdy słuchana przeze mnie w danym okresie muzyka tworzy pętle. Na nowej płycie Reginy Spektor jest cytat z Davida Byrne'a (fragmenty instalacji Playing the Building w Machine), jest gitara Jeffa Lynne'a (ELO), jest perkusja Matta Chamberlaina (tego z The New Bohemians i płyt Tori Amos na przykład). Jak zwykle potwierdza się, jaki ten świat jest mały.
Regina Spektor w Polsce może mieć trudności z powszechnym zaistnieniem. Nie dość, że Rosjanka, to jeszcze Żydówka. Trochę ją ratuje to, że mieszka w Nowym Jorku. Ostatnio notka o Far na Onecie, w komentarzach zawierała prawie wyłącznie epitety dotyczące pochodzenia. A może muzyki by tak posłuchać?
Far na pierwszy rzut ucha wydaje się najłatwiejszą płytą Reginy. Najbardziej popową, trochę takim przedłużeniem początku Begin to Hope. Jak zwykle mocną stroną są teksty i odniesienia do klasyki. Nieraz mam wrażenie, że Regina ma w małym paluszku wszystkie fortepianowe utwory świata. Nieraz też słuchając jakiegoś klasycznego utworu łapię się na myśleniu, że Regina coś z niego sobie pożyczyła. Tym razem poza klasyczną klasyką słyszę też echa Beatlesów w Two Birds czy ELO (no bo Lynne produkował) w Blue Lips.
Na płycie dostajemy urocze historyjki, takie jak Wallet, o znalezionym portfelu, a tuż obok skomplikowane opowieści, takie jak Genius Next Door, niemożliwe do jednoznacznej interpretacji. Regina raz bawi się głosem, udając delfina (Folding Chair), a innym razem świetnie naśladuje maszynę (Machine). Wszystko to wydaje się przychodzić jej łatwo - te dźwięki musiały się znaleźć dokładnie w tym, a nie innym miejscu.
Więc jeśli Regina Spektor ma zdobyć należną jej, bo zasłużoną sławę, to powinno stać się to właśnie teraz.
Czytam o niej od dobrych paru miesięcy. W większości pochlebstwa, bywa że na granicy hajpu, ale z rozsądnych ust płynące. A jednak coś mnie od niej z daleka trzymało - może te porównania do Tori Amos. Tori Amos lubię (no, lubiłem do przełomu wieków), ale wyrobów toripodobnych absolutnie nie.
OdpowiedzUsuńAle tym najczęstszym ujeżdżaniem mnie przekonałeś (-:
[Swoją drogą jak to świadczy o przyszłości mojego zawodu, skoro renomowanych kolegów po fachu nie słucham mimo wyjątkowo stadnej zgody, a swojski blogger jednym zdaniem mnie przekonuje...]
Twój zawód nie ma przyszłości ;)
OdpowiedzUsuńSam znacznie częściej ufam bloggerom niż zawodowcom. Oczywiście, jak pewnie każdy, mam nazwiska dziennikarzy prasowych, którym wierzę, ale mało ich. Większość w dodatku pracuje w jednym czasopiśmie.
A w kwestii Reginy, to absolutnie nie jest ona toripodobna. Zgadza się tylko płeć i fortepian. Moje pierwsze zetknięcie z nową płytą skończyło się lekkim rozczarowaniem. Ale była to wyłącznie kwestia niespełnienia moich oczekiwań. Szybko się otrząsnąłem (dużo pomógł mi koncert). Nadal mogę więc mówić, że żadna płyta Reginy mnie nie zawiodła.
To chyba najlepsza fatalnie zaczynająca się płyta, jaką dane mi było słyszeć :-)
OdpowiedzUsuńfatalnie zaczynająca się? pierwsza piosenka jest świetna! a Spektor zjawoskowa i niesamowita. zdecydowanie powinna wystąpić w Polsce.
OdpowiedzUsuń