
O co mi chodzi?

Na przykład o to, że potężny czarny trębacz miał na sobie koszulkę z napisem "BANJEE", który wskazuje na czarnego (lub latynoskiego) geja, ubierającego się w sposób bardzo konserwatywny, by podkreślić samczość i ukryć swą orientację seksualną.

I tak dalej, i tak dalej. Taka intelektualna łamigłówka. Pewnie za dużo myślałem, bo nie tańczę... Wiem, że nie ma tu nic nowego - w końcu zawsze muzyka disco miała silne konotacje genderowe. Ale ten koncert nie był zlotem LGBT. Świadczę o tym ja - zagorzały heteryk.
(Zdjęcia z warszawskiego koncertu można sobie obejrzeć na stronie Fotoamatorszczyźnie)
Setlista wyglądała następująco:

czyli:
1. Classique #2
2. You Belong
3. I'm Telling You
4. Shadows
5. Blind
6. Like Some Dream (I Can't Stop Dreaming) [Daniel Wang cover]
7. True False/Fake Real
8. Athene
9. Raise Me Up
10. Don't Fear the Reaper
11. Wonder Woman
Encore:
12. Hercules' Theme
Wystąpił zespół w składzie:
Andy Butler - Keyboards
Kim Ann Foxman - Vocals
Nomi Ruiz - Vocals
Andrew Raposo - Bass
Morgan Wiley - Keyboards
Guy Licata - Drums
Carter Yasutaki - Trumpet
Jason Disu - Trombone
Koncert nagrałem i oto on:
Hercules and Love Affair Live in Warsaw (16 Nov 2008)
mp3, 192kbps, 95,0MB
pass: hennwill
lossless version@dime
Czy aby na pewno Nomi jest transseksualistą?
OdpowiedzUsuńWszystko na to wskazuje
OdpowiedzUsuńNa to wygląda...
OdpowiedzUsuń