Kalendarium takie:
1994 - W wieku 19 lat Karin Elisabeth Dreijer Andersson (w skrócie KEDA) zakłada zespół Honey Is Cool. Grają roka. KEDA śpiewa jak Bjork.
1999 - KEDA wraz z młodszym bratem zakłada zespół The Knife. Grają elektronikę.
2001 - The Knife wydaje swój pierwszy album. A na nim m.in. japońsko brzmiące Kino, zakręcona jak świderki Lasagna i mało przytulny N.Y. Hotel.
2002 - The Knife nagrywają Heartbeats. Piosenka nie staje się przebojem. Rok później swoją wersję prezentuje światu José González. I dalej zero reakcji ze strony świata.
2003 - Ukazuje się druga płyta The Knife - Deep Cuts. A na niej pierwszy duży hicior grupy - Pass This On.
2005 - KEDA nagrywa z Röyksopp What Else Is There?
2006 - Duńczyk Nicolai Fuglsig kręci dla Sonego reklamę. I za podkład bierze sobie Heartbeats. Wszystkie zaszczyty spadają na José Gonzáleza. Można się nieźle sfrustrować.
W tym samym roku wychodzi płyta Silent Shout. Wychodzi im naprawdę. Dla wielu osób/serwisów/czasopism to płyta roku. We Share Our Mothers' Health i Marble House to dla wielu osób/serwisów/czasopism przeboje roku.
2008 - KEDA robi sobie przerwę od The Knife i pracuje nad solowym albumem. Teraz jej imię brzmi Fever Ray.
2009 - Wychodzi płyta Fever Ray. Na razie elektronicznie, a fizycznie na cedeczce pojawi się w marcu. Album brzmi jak The Knife, KEDA śpiewa jak w The Knife, część numerów jest bardzo podobna do znanych już utworów The Knife. Płyta nie jest zła, ale nie rozumiem tego patentu z autoplagiatem. Tylko w głowach biednym ludziom namiesza: To The Knife? / Nie, to Fever Ray. / A, to sorry, wydawało mi się, bo podobnie brzmi. / Nie wydawało ci się, bo to ten sam wokal. / To Fever Ray jest wokalistką The Knife? / Nie, ona się nazywa Karin Elisabeth Dreijer Andersson. / I śpiewa w obu zespołach? / Tak, choć właściwie Fever Ray to solowy projekt a nie zespół. / To skoro nagrywa taką samą płytę jak z The Knife, to po kiego tworzy z tego oddzielny projekt? / Nie mam pojęcia. (Dialogi: Hennessy Williams. Czytał: Tomasz Knapik.)
Tak, już wkrótce niech Was nie zdziwią takie rozmowy w autobusach/tramwajach/metrze (zależy, co kto ma).
5+ :)
OdpowiedzUsuńsam bym innych klipów nie dobrał na retro:)
The Knife mnie opętało. I dlatego jakoś nie czuję tej akcji z FR.
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem, załapałem po miesiącu, że traktuję tę płytę jak garbate dziecko pięknej, meksykańskiej supermodelki, ignoruje ją ustawiając plejlistę z całym dorobkiem Noży, którego się przecież genialnie słucha w ciągu chronologicznym i wracam do niej tak trochę przymusowo, że skoro posłuchałem poprzednich, to przecież nie wypada itd. Co gorsza wiem, że muzycznie nie jest ona w niczym gorsza od Silent Shout, ale jakoś nie potrafie jej tak pokochać, jak całej reszty potomstwa.
OdpowiedzUsuńJednak bład z tą nazwą był.
Może też być tak, że brakuje tej płycie jakiegoś hajlajta. Słucha się tego nieźle, ale tak w połowie robi się trochę monotonnie.
OdpowiedzUsuń